DO GÓRY

 

mit_natury_cover.png

 NUMER 10 (1) STYCZEŃ 2015 "OFF ROAD"


MIT NATURY

PIRJO LEHTINEN BARBARA WIEWIOROWSKA
kreska.jpg

W po­pkul­tu­rze roi się od nar­ra­cji za­bie­ra­ją­cych wi­dza i czy­tel­ni­ka w mniej lub bar­dziej od­le­głą przy­szłość. Te­ma­tem nie do zdar­cia w za­chod­nich fa­bu­łach te­go ty­pu jest trau­ma­tycz­na re­la­cja czło­wie­ka i tech­no­lo­gii, w któ­rej od­bi­ja­ją się lę­ki i oba­wy współ­cze­snych. Nie­waż­ne, jak pięk­ny wy­da­je się świat ju­tra, jak do­sko­na­łe są zdo­by­cze cy­wi­li­za­cji, jak przy­dat­ne wy­na­laz­ki i jak uła­twio­na eg­zy­sten­cja. Pod la­kie­ro­wa­ną po­wierzch­nią na­uki czai się zło.

Już w pierw­szym od­cin­ku de­biu­tu­ją­ce­go se­ria­lu Extant oka­zu­je się, że peł­nią­cy ro­lę syn­ka ludz­kiej ro­dzi­ny chło­piec-ro­bot jest w grun­cie rze­czy po­sta­cią zło­wro­gą i po­ten­cjal­nie za­gra­ża­ją­cą. Na­wet bez­płod­na ko­bie­ta, któ­ra zde­cy­do­wa­ła się ulo­ko­wać ma­cie­rzyń­skie uczu­cia w in­te­li­gent­nej ma­szy­nie, ma wąt­pli­wo­ści, czy chło­piec rze­czywiście trak­tu­je ją jak mat­kę i czy prze­by­wa­nie w je­go obec­no­ści jest bez­piecz­ne. W Al­most Hu­man za ple­ca­mi an­dro­idów czy klo­nów za­lud­nia­ją­cych fu­tu­ry­stycz­ny świat nie­od­mien­nie sto­ją prze­ko­na­ni o wła­snej słusz­no­ści, go­to­wi na wszyst­ko sza­le­ni na­ukow­cy. Dotk­nię­ty kom­plek­sem Bo­ga jest rów­nież dok­tor Pry­ce z mrocz­ne­go se­ria­lu Hem­lock Gro­ve. Pro­wa­dzą­cy ta­jem­ni­cze – i sprzecz­ne z ety­ką – eks­pe­ry­men­ty męż­czy­zna ogra­ni­cza­ny jest je­dy­nie przez wła­sną fan­ta­zję. W se­ria­lach o przy­szło­ści na­ukow­cy nie­mal­że z za­sa­dy są sza­le­ni – i an­ty­pa­tycz­ni. By­wa­ją ma­łost­ko­wi, ode­rwa­ni od rze­czywistości czy wręcz psy­cho­pa­tycz­ni. Są ludź­mi, jed­nak w naj­gor­szej od­sło­nie. Popeł­niają błę­dy. Ule­ga­ją swo­im sła­bo­ściom. I wła­śnie ci nie­do­sko­na­li,­ peł­ni py­chy, grzesz­ni lu­dzie ba­wią się za­baw­ka­mi nie­prze­zna­czo­ny­mi dla nich, za­baw­ka­mi gi­gan­tów i ty­ta­nów. Ich am­bi­cja prze­ra­sta moż­li­wo­ści, nie za­sta­na­wia­ją się nad kon­se­kwen­cja­mi swo­ich czy­nów, wcho­dzą w ro­lę, któ­ra do nich nie na­le­ży.

Tu zbli­ża­my się do te­ma­tu wio­dą­ce­go. Czym jest mi­tycz­na „na­tu­ra”, któ­rej pra­wa każ­do­ra­zo­wo na­ru­sza po­stać sza­lo­ne­go na­ukow­ca? W na­szym krę­gu kul­tu­ro­wym do­mi­nu­je wi­zja chrze­ści­jań­ska, a wspo­mnia­ne nar­ra­cje, na­wet je­śli z po­zo­ru nie do­ty­czą re­li­gii, pod­szy­te są kon­cep­cją Bo­ga Kre­ato­ra oraz du­szy, nie­zbęd­nej za­rów­no do funk­cjo­no­wa­nia w świe­cie, jak i do po­śmiert­ne­go ist­nie­nia. Świat na­tu­ral­ny to ten stwo­rzo­ny przez mo­ce nad­rzęd­ne wo­bec czło­wie­ka, do któ­rych lu­dzie po­wi­nni mieć sto­su­nek bał­wo­ch­wal­czy, nie rosz­cze­nio­wy. Oso­ba na­ro­dzo­na w spo­sób „na­tu­ral­ny”, ob­da­rzo­na du­szą, zaj­mu­ją­ca przy­ro­dzo­ne so­bie miej­sce, nie mu­si się ni­cze­go oba­wiać. Jest peł­no­praw­nym uczest­ni­kiem z gó­ry usta­lo­ne­go po­rząd­ku. Na­ru­sze­nie te­go po­rząd­ku, wraz z roz­wo­jem tech­no­lo­gii co­raz ła­twiej­sze do wy­obra­że­nia, we współ­cze­snym świe­cie bu­dzi ata­wi­stycz­ny lęk.

O nie­bez­pie­czeń­stwach pły­ną­cych z uzur­po­wa­nia so­bie przez czło­wie­ka mo­cy bo­skiej pi­sa­ła już Ma­ry Shel­ley w ka­no­nicz­nym Fran­ken­ste­inie. W tek­ście źró­dło­wym, do­sko­na­le osa­dzo­nym w „du­chu cza­só­w”, epo­ce na­uko­wych od­kryć i roz­kwi­tu me­ta­fi­zy­ki, po­ru­szo­ne zo­sta­ją w za­sa­dzie wszyst­kie ele­men­ty po­ku­tu­ją­cej do dziś for­my. Ma­my więc Wik­to­ra Fran­ken­ste­ina: na­ukow­ca po­wo­do­wa­ne­go cie­ka­wo­ścią, am­bi­cją i po­bud­ka­mi w isto­cie swej do­bry­mi. Ale na­wet chęć udo­sko­na­lenia świa­ta jest za­ma­chem na pra­wa na­tu­ry. Stwa­rza­nie świa­tów i istot nie na­le­ży do kom­pe­ten­cji czło­wie­ka, a do­bry­mi in­ten­cja­mi – jak wia­do­mo – wy­bru­ko­wa­no pie­kło. Lek­ko­myśl­ność i brak wy­obraź­ni nie da­ją się uspra­wie­dli­wić. Ma­my więc twór­cę, któ­ry sta­wia się w po­zy­cji Bo­ga wo­bec mon­stru­al­ne­go by­tu ob­da­rzo­ne­go co praw­da cia­łem, po­zor­nie oży­wio­ne­go, lecz po­zba­wio­ne­go du­szy, a przez to wy­rwa­ne­go z usta­lo­ne­go po­rząd­ku – tak­że etycz­ne­go. Nie obo­wią­zu­ją go ludz­kie za­sa­dy, mo­ral­ność, ogra­ni­cze­nia. Ten pro­to­ty­po­wy Adam szyb­ko od­czu­je sa­mot­ność i roz­go­ry­cze­nie, bę­dzie chciał przez mi­mi­krę na­śla­do­wać ludz­kie ży­cie, po­szu­ku­jąc to­wa­rzy­stwa ro­dzi­ny i ak­cep­ta­cji spo­łecz­no­ści. Bę­dzie „sz­la­chet­nym dzi­ku­se­m” lub „Bo­żym pro­stacz­kie­m”, szyb­ko jed­nak od­kry­je wa­dy swoje­go śmier­tel­ne­go stwo­rzy­cie­la, pozo­sta­jącego wszak ni­kim wię­cej jak nie­do­sko­na­łym czło­wie­kiem. I wte­dy ta bied­na, wy­ko­rze­nio­na isto­ta nie­chyb­nie zbun­tu­je się i sta­no­wić za­cznie za­gro­że­nie oraz kon­ku­ren­cję dla czło­wie­ka „na­tu­ral­ne­go”.

kreska.jpg

cytat.jpg

Nawet chęć udoskonalenia świata jest zamachem na prawa natury. Stwarzanie światów i istot nie należy do kompetencji człowieka.


Wi­dać to w po­wta­rza­ją­cym hi­sto­rię dok­to­ra Fran­ken­ste­ina se­ria­lu Pen­ny Dre­ad­ful, osa­dzo­nym w wik­to­riań­skim Lon­dy­nie. Mło­dy na­uko­wiec, z gło­wą peł­ną po­ezji i wznio­słych wi­zji, nie jest w sta­nie za­ak­cep­to­wać pierw­szej stwo­rzo­nej przez sie­bie kre­atu­ry, więc odrzu­ca ją, po­zwa­la­jąc stwo­ro­wi zgorzk­nieć i doj­rzeć do ze­msty. Dok­to­ra nie po­wstrzy­mu­je nie­uda­ny eks­pe­ry­ment – sku­pia się na ko­lej­nym „dziec­ku”. Pro­te­usz jest ła­god­ny, pro­sto­dusz­ny i do­bry, jed­nak nad­ludz­ka tę­ży­zna kre­atu­ry bu­dzi lęk si­ła kre­atu­ry bu­dzi lęk na­wet w czło­wieku, któ­ry ją stwo­rzył – to sta­ła ce­cha opo­wie­ści te­go ty­pu. Po­ja­wia się też chęć do­sko­na­le­nia wy­na­laz­ku, czę­sto wy­mu­szo­na przez nie­szczę­śli­we­go po­two­ra. Stąd dro­ga wie­dzie do po­wo­ła­nia na świat ca­łej „prze­klę­tej ra­sy”, bo wła­śnie w ta­kiej po­ety­ce się po­ru­sza­my: wy­stęp­ku, grze­chu, klą­twy, ska­za­nia na po­raż­kę. Rów­nież stwo­rzo­na w la­bo­ra­to­rium Shel­ly z Hem­lock Gro­ve jest isto­tą wy­klę­tą, odrzu­co­ną przez ro­dzi­nę, do któ­rej for­mal­nie na­le­ża­ła, i przez spo­łe­czeń­stwo. Ła­god­na w głę­bi ser­ca, choć nie­zwy­kle sil­na fi­zycz­nie i mon­stru­al­na z wy­glą­du dziew­czy­na nie po­tra­fi się od­na­leźć wśród lu­dzi, jej re­la­cja z twór­cą rów­nież da­le­ka jest od ide­ału – z bó­lem oglą­da­my ko­lej­ne sta­dia wy­klu­cze­nia. W se­zo­nie dru­gim Shel­ly, tak sa­mo jak li­te­rac­ki Adam, bo­ha­ter Fran­ken­ste­ina, błą­ka się po le­sie, ukry­wa w piw­ni­cach, re­zy­du­je na obrze­żach wro­giej spo­łecz­no­ści, za­szczu­ta i w każ­dej chwi­li go­to­wa do uciecz­ki. Z ko­lei w Al­most Hu­man to na­uko­wiec scho­dzi do pod­zie­mia – twór­ca „syntetycz­nej du­szy” umy­ka z mia­sta do za­ka­za­ne­go, gra­nicznego świa­ta po dru­giej stro­nie mu­ru. Je­go la­bo­ra­to­rium mu­si być ukry­te, gdyż pro­wa­dzi szem­ra­ne, wy­ję­te spod pra­wa in­te­re­sy.

Po­stać an­tro­po­mor­ficz­na pod­kre­śla pro­blem „za­stą­pie­nia”, z któ­rym ma­my do czy­nie­nia tak­że wte­dy, gdy tech­no­lo­gia przyj­mu­je for­mę za­awan­so­wa­nych ma­szyn, po­jaz­dów, in­te­rak­tyw­nych do­mów czy ob­da­rzo­ne­go in­te­li­gen­cją wir­tu­al­ne­go two­ru.­ Ja­ko isto­ty nie­do­sko­na­łe nie czu­je­my się kom­pe­tent­ni by wy­ty­czać ścież­ki dal­sze­go roz­wo­ju ludz­ko­ści. Bo­imy się po­wo­łać do ist­nie­nia coś, cze­go w peł­ni nie zro­zu­mie­my, co nas prze­ro­śnie i znie­wo­li. Znie­wo­le­nie przez tech­no­lo­gię to sym­bo­licz­ny kom­pleks, po­tęż­ny, lecz zgra­ny już bo­le­śnie i au­to­ma­tycz­nie sto­so­wa­ny w ko­lej­nych fil­mach, książ­kach czy se­ria­lach. Wy­da­je się, że nie ma przed nim uciecz­ki.

mit natury.pngPrzy­najm­niej w na­szej kul­tu­rze. Bo je­śli spoj­rzy­my na hi­sto­rie z krę­gu ja­poń­skie­go, z kra­in, któ­re za­miast na chrze­ści­jań­stwie wy­ro­sły na szin­to­izmie, tao­izmie i bud­dy­zmie, ze zdu­mie­niem za­uwa­ży­my zupeł­nie in­ną mi­to­lo­gię. W tra­dy­cyj­nej wschod­niej fi­lo­zo­fii pier­wiast­kiem du­cho­wym ob­da­rza­ne by­ły ab­so­lut­nie wszyst­kie ele­men­ty rze­czy­wi­sto­ści, od lu­dzi, zwie­rząt i ro­ślin po by­ty, któ­re w za­chod­niej cy­wi­li­za­cji na­uczy­li­śmy się po­strze­gać ja­ko nie­oży­wio­ne: ka­mie­nie, ska­ły, me­ta­le, a tak­że wszel­kie na­rzę­dzia czy ma­szyny wy­ko­na­ne przez czło­wie­ka. Nie ma więc żad­nej ja­kościowej ani on­to­lo­gicz­nej róż­ni­cy mię­dzy ludz­kim no­wo­rod­kiem, zbu­do­wa­nym w la­bo­ra­to­rium ro­bo­tem, klo­nem ży­ją­cej oso­by czy wir­tu­al­ną in­te­li­gen­cją, ma­ni­fe­stu­ją­cą się pod po­sta­cią ho­lo­gra­mu. Z tej per­spek­ty­wy wi­dać, że świat wschod­ni ma znacz­nie doj­rzal­sze i bar­dziej no­wo­cze­sne po­dej­ście do roz­wo­ju tech­no­lo­gicz­ne­go. Je­śli w nar­ra­cjach w ogó­le po­ja­wia­ją się sza­le­ni na­ukow­cy, funk­cjo­nu­ją wy­łącz­nie na za­sa­dzie cy­ta­tu z po­pkul­tu­ry Za­cho­du. Od­świe­ża­ją­cym do­świad­cze­niem jest oglą­da­nie świa­tów przy­szło­ści, któ­rych au­to­rzy, za­miast utknąć w mar­twym punk­cie „mi­tu Fran­ken­ste­ina”, zaj­mu­ją się te­ma­ta­mi do­bra i zła, gra­nic, za­gro­żeń i wy­zwań z od­mien­nej, szer­szej per­spek­ty­wy. In­te­re­su­ją się te­matem nie­po­wta­rzal­no­ści i toż­sa­mo­ści czło­wie­ka w świe­cie peł­nym no­wych form ist­nie­nia. Za­gad­nie­nia­mi in­for­ma­cji, ko­mu­ni­ka­cji i pa­mię­ci.­

Kwe­stią pry­wat­no­ści w uni­wer­sum ści­śle ople­cio­nym sie­cią. Wy­star­czy po­rów­nać kla­sycz­ne nar­ra­cje jak Ghost in the Shell z za­chod­nim Al­most Hu­man, tak­że pró­bu­ją­cym po­ka­zać „prze­stęp­czość przy­szło­ści”, wy­zwa­nia praw­ne, etycz­ne i fi­lo­zo­ficz­ne. Jak na dło­ni wi­dać ogra­niczenia kul­tu­ro­we ame­ry­kań­skiej pro­duk­cji, kli­sze, któ­re przy­czy­ni­ły się zresz­tą do upad­ku se­ria­lu po pierw­szym se­zo­nie. Al­most Hu­man upar­cie za­da­wa­ło XIX-wiecz­ne, ar­cha­icz­ne i prze­sta­rza­łe py­ta­nia na te­mat czło­wie­czeń­stwa, sta­jąc się przez to ład­nie opa­ko­wa­ną ra­mot­ką, ma­ją­cą nie­wie­le wspól­ne­go z ra­so­wym cy­ber­pun­kiem po­kro­ju Gho­st…, któ­ry w swo­ich wie­lu wer­sjach sta­rał się uchwy­cić ak­tu­al­niej­szy obraz czło­wie­ka w dyna­micznie zmie­nia­ją­cym się śro­do­wi­sku i z peł­ną iro­nii gra­cją sprze­ci­wiał się kar­te­zjań­skie­mu du­ali­zmo­wi.

O zna­cze­niu opo­zy­cji na­tu­ra-kul­tu­ra nie­jed­no­krot­nie pi­sa­li kla­sy­cy an­tro­po­lo­gii, lecz spo­glą­da­jąc na ofer­tę se­ria­lo­wą, ła­two dojść do wnio­sku, że te­mat po­zo­sta­je świe­ży. Niez­dro­wa cie­ka­wość kon­tra po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa w świe­cie, któ­ry zna­my, to dwa ry­wa­li­zu­ją­ce ze so­bą ludz­kie po­pę­dy, nie­zro­zu­mia­łe o ty­le, że świat wo­kół nas, któ­ry po­strze­ga­my ja­ko przy­ro­dzo­ny i słusz­ny, już zo­stał bar­dzo moc­no prze­two­rzo­ny. Od cza­sów pre­hi­sto­rycz­nych czło­wiek bu­du­je i uży­wa na­rzę­dzi, sto­su­je pro­te­zy, mo­dy­fi­ku­je swo­je cia­ło i oto­cze­nie, dą­ży do uła­twie­nia so­bie eg­zy­sten­cji. Na­wet naj­po­boż­niej­szy wy­znaw­ca na­tu­ralnego świa­ta spo­ży­wa owo­ce i wa­rzy­wa, bę­dą­ce wy­ni­kiem krzy­żó­wek i mo­dy­fi­ka­cji. Czło­wiek ży­wi się mię­sem z ho­dow­li. Przy­sła­nia swo­je na­gie cia­ło, a do te­go ubie­ra je w ma­te­ria­ły two­rzo­ne dzię­ki ma­szynom i tech­no­lo­giom. Ma w zę­bach plom­by, w kie­sze­ni te­le­fon ko­mór­ko­wy, w ga­ra­żu sa­mo­chód. Wie­le z tych kul­tu­ro­wych wy­na­laz­ków by­wa­ło w swo­im cza­sie uzna­wa­nych za „dzie­ło Sza­ta­na”. Czy dia­błem jest więc rap­tow­ny po­stęp? Czy je­ste­śmy w sta­nie wy­zwo­lić się z chrze­ści­jań­skiej me­ta­fo­ry­ki, z ogra­niczeń, ja­kie po­sta­wił przed na­mi re­li­gij­ny i fi­lo­zo­ficz­ny świa­to­po­gląd?

Nie­cier­pli­wie cze­kam na za­chod­ni film lub se­rial, któ­ry oba­li świę­tość na­tu­ry, po­ka­że nam, że ide­ał jest od daw­na mar­twy, zmi­to­lo­gi­zo­wa­ny, obu­do­wa­ny przez zdo­by­cze kul­tu­ro­we, nieprzysta­jący do rze­czy­wi­sto­ści. Że nie ma już nad na­mi wła­dzy, więc na­le­ży za­cząć za­da­wać no­we py­ta­nia. Na ra­zie jed­nak się na to nie za­no­si. Na ekra­nach kin i te­le­wi­zo­rów wciąż stra­szy nas ar­che­typ „sza­lo­ne­go na­ukow­ca”. Wy­da­je się być na­szą in­stynk­tow­ną re­ak­cją obron­ną przed zbyt szyb­kim roz­wo­jem, pró­bą spra­wie­nia, by stał się „na­tu­ral­ny”.musująca tabletka.png

kreska.jpg

PIRJO LEHTINEN
pulpozaur_baner.fuss.pngRe­dak­tor­ka blo­ga Pul­po­zaur.pl, zaj­mu­je się tak­że stu­dio­­wa­niem i pi­sa­niem opo­wia­dań z dresz­czy­kiem. Lu­bi ro­bić zdję­cia.

BARBARA WIEWIOROWSKA
Po zro­bie­niu li­cen­cja­tu z fil­mo­znaw­stwa na po­znań­skim UAM-ie z roz­pę­du kon­ty­nu­uje ten kie­ru­nek. Kie­dy do­ro­śnie,
chcia­ła­by za­jąć się ry­so­wa­niem ko­mik­sów i ilu­stra­cji do ksią­żek.


NUMER 10 CZERWIEC 2015 "POWRÓT DO PRZYSZŁOŚCI"
 

Ta strona korzysta z plików cookie.